sobota, 28 lipca 2007

Day 7: Antwerpen Centraal

Jestesmy w Antwerpii! Przyjechalismy pociagiem IC, ktory normalnie jedzie do Brukseli. Scisk byl niesamowity, ale my, jako naczelne cwaniaki, siedzielismy wygodnie (przyjechalismy wczesniej na stacje i czatowalismy na dobrym peronie). Niektorzy musieli stac!
Pociag smignal w 2 godzinki na Anterpen Centraal. Stacja piekna. Pod ziemia nowoczesna, a na wierzchu zabytkowa.
Wyciagnelismy nasza magiczna karteczke ze wskazowkami jak dojsc do hostelu (do kazdego hostelu ma sie takie wskazowki, gdy rezerwuje sie przez hostelworld.com) i wyruszylismy z naszymi kilkunastokilogramowymi plecakami (wydaja sie byc coraz ciezsze....). Droga z dworca jest dosc dluga - 15 minut piechota, ale trafilismy bez bladzenia. Przy okazji na tej samej kartce przeczytalismy, ze dobrze jest uprzedzic o dokladnej godzinie przybycia, bo nie zawsze obsluga jest na miejscu. Wiec troche zaczelismy sie martwic. Na drzwiach zastalismy karteczke z napisem "Jestesmy na rybach" i instrukcja:

Krok 1: zadzwon dzwonkiem i poczekaj minute lub 2 (jest duzo schodow). Jesli nie przyjde, patrz krok 2
Krok 2: Prawdopodobnie jestem na rybach lub gdzies na miescie. Zadzwon na komorke, to wroce i Cie wpuszcze :)

Na szczescie krok 1 poskutkowal. Przywitala nas Bridget - wlascicielka. Niesamowicie ciepla osoba. Podala nam reke przedstawiajac sie i zabrala od razu do pokoju na pierwszym pietrze, zebysmy mogli zostawic nasze ciezkie plecaki. Potem oprowadzila nas po hostelu, ktory okazal sie byc bardzo maly - 3 dwupietrowe lozka + lazienka + kuchnia + salon z komputerem, telewizorem i DVD i.... genialna szafa pelna: przewodnikow, gier, filmow DVD, ksiazek. Wszystko jest po prostu idealne i przekroczylo nasze wszelkie oczekiwania. Chyba nagroda za wytrwalosc w Flying Pig w Amsterdamie! Bridget powiedziala, ze sama byla backpackerka i jej marzeniem bylo otworzenie wlasnego, idealnego hostelu. Podczas swoich podrozy, notowala czego jej brakuje w hostelach. To marzenie zrealizowala w 100%. Jest wszystko, czego potrzeba: kuchnia z przyprawami i oliwa (bo kto dalby rade nosic ze soba butelke z oliwa?). Dzieki temu zjedlismy najsmaczniejszy do tej pory obiad. Spaghetti bolgnese, salatka caprese i pyszne zimne piwko. A wszystko za jakies 4 euro :)

Dzisiejszy wieczor poswiecamy na odpoczynek. Nasze wspoltowarzyszki (3 holenderki) poszly na impreze. Wiec caly hostel jest do naszej dyspozycji. Mamy piwko i belgijska czekolade (podobno najlepsza na swiecie!).

Sama Antwerpia bardzo nas zaskoczyla! Spodziewalismy sie malego, skromnego miasta. Nic bardziej mylnego! Antwerpia to spore i przepiekne miasto. Imponujaca starowka, stare kamienice, wielka katedra. Zwiedzimy czesc jutro, dzis nie mielismy sily - tylko maly spacer.

Belgowie (tak jak holendrzy) sa bardzo mili i swietnie mowia po angielsku. Nawet kasjerka w supermarkecie bardzo ucieszyla sie, ze moze nam wytlumaczyc jak dojsc do jakiegos miejsca (mimo, ze miala kilkuosobowa kolejke do obsluzenia).

Idziemy wybierac firm i gre na dzis!

Mielismy jutro zrobic wypad do Brukseli, ale jest tu tak swietnie, ze zostajemy i wykorzystamy ten czas na odpoczynek przed paryskim szalenstwem.

Sciskamy Was mocno!

Zla wiadomosc jest taka, ze komputer w hostelu jest dosc stary i chyba nie da rady wrzucic zdjec...

2 komentarze:

Unknown pisze...

OOO!:(
A tak liczyłam na zdjęcia:) Jak na razie wg mnie wygrywa słoń akrobata:)
Cieszę się że macie fajny hostel i wyposażoną kuchnię - to podstawa. Choć i w garnku można coś usmażyć;).
Miłego zwiedzania:)
buziak

Gosia pisze...

OOOO jednak sie udalo wstawic komentarz! ;) Super! Foty juz sa. Calusy/ Go i Ba